sobota, 16 marca 2019

Anatoly Golovkov


Pierwsza przybiegła, wszystko zeżarła, nic mamie nie zostawiła i nasikała do pościeli.
To normalne kocięta sikają a ta leje jak kangur po wodopoju!
A teraz z wdzięcznością, że nie oberwała za swoje, słucha zwykłego maminego gadania.
Że niby co ona, Chana?Z pięciorga dzieci najbardziej kłótliwa, chciwa, kłamie na całego. Wszystkich tłucze, nawet brata Kuzię nazwała na cześć pradziadka z Rosji.
Bez skutku można księżniczce mówić o nieprzespanych nocach matki, o tym jak mama odmawiała sobie jedzenia, aby dziecko nakarmić!
Powiada koleżanka Sonia: Słusznie nie dosypiała i nie dojadała.
Takich, jak Chana, też ojczyzna potrzebuje.
Jak podrośnie, weźmiemy ją do rozpoznania 91-ej dywizji Ha-Galil, pilnować granicy z Libanem.
A póki jest spokojna, można nad nią się zlitować, śmietanę poobiecywać, zanucić kołysankę: Śpij, moja radości, uśnij.


tłum. z ros.LK
@Anatoly Golovkov

FIU-FIU!PODANO DO STOŁU, KOSMATE!


Uczę je, jak psy, przychodzić na gwizdanie.
Dlatego u Josiego taka mina: Ty co, facet, źle spałeś?Ale to prawda, gdy zagwizdać, psy się zlecą.
Głuchy Filo spod 20-stki nie przyjdzie, jemu trzeba ręką pomachać. A Jenny z naszego domu od razu poczuje, chociaż swoją owsiankę już zjadła rano.
Poza tym, gwizdaniem zainteresują się wielkie psiska z parku a tak w ogóle, po co mi jakieś nieprzyjemności?
Całkowicie zbędne!Chcę tylko przyjemnych rzeczy!
W porównaniu do żarłoka Josiego, jego braciszek Dani to filozof i chodzące dobro. Stąpa dumnie, ryś ma się rozumieć.
Jemu nie o to chodzi, żeby mnie pozaczepiać a o to, aby wleźć na kolana, sen opowiedzieć, polizać rękę, plecak obwąchać…
I szepnąć do ucha to, co i ja wam chcę powiedzieć: dzień dobry, boker tov!



tłum z ros. LK
@Anatoly Golovkov



I za jakie grzechy?..Przecież nie obraziła nikogo!
Tyle co, gdy do rodziców w Herzliji pojedziemy, aby wyczesać sierść, zęby i uszy umyć, nos przypudrować?
Żeby tylko nie wyrwały się brzydkie słowa,bo szlaban będzie na Facebook’a! A tam ma najlepsze swoje fotki: z automatem na plaży w Tel-Avivie i z mamą w koszernym sklepie!
Beseder, a tak było fajnie!Podjadło się mięska, poleżało pod samochodem,w piłkę pograło się!
A teraz, byle dobiec do płotu, tam już bezpański teren. Stamtąd można już bez obawy krzyknąć: bye!
I po co wujek Mateusz brał go do sekcji Krav Maga!

tłum. z ros. LK

środa, 6 marca 2019

@Anatoly Golovkov


COŚ WESTCHNĘŁO ZA ŚCIANĄ…

Stukanie do drzwi nigdy nie jest przyjemne. Strach, sierść dęba staje, zimno w dołku i z miejsca stajesz się trzeźwy.
Stuk-stuk...Wpuścisz – zbluzgają cię...I żeby tylko na tym się skończyło...
Może sąsiad Afonia wybrał się żądać zwrotu długu?A jak nie ma forsy,to co?Znowu po mordzie?
Podwórkowy pies ogonem zastukał?Zagraniczny ptak dziobem wystukuje drobiny?
Hydraulik uparł się ukarać za kałużę pod domem?
Przychodziły dzieci. Chciały kilka szekli na walkę z autyzmem. Przychodził rabin z książką o święcie Pesach. Przychodzili sąsiedzi, powiedzieli, że śmierdzi kotem. A niby czym powinno?
Lepiej skoczyć pod kołdrę z termoforem pod brzuszkiem i zamknąć oczy.
Każdy ma swoje problemy. Nawet niewielkie. Lecz z małych problemów rodzi się jeden wielki, większy niż przydomowy kaktus, kłujący i nieogolony.
...A ja niczego od ciebie nie chcę, po prostu pogłaszczę ciebie. Ty mi swoją zamruczysz piosenkę.
Razem lżej się bać.


tłum.z ros.Lech Koczywąs

czwartek, 28 lutego 2019

@Anatoly Golovkov



UWIELBIAŁ SZTUKĘ

Saszę Aronowa ten kot szanował za skryte podkarmianie pod stołem.
Krzywo patrzył na czapkę Wadima Czerniaka, który zresztą też podejrzewał, że ta uszanka jest zrobiona z kota.
Nocował w kapeluszu Reina.
Lubił Miszę Pozdniajewa.
Denisowi Nowikowowi pozwalał chodzić w butach po parkiecie.
I chociaż w dzieciństwie podarł reprodukcję „Czerwonej winnicy”, spał na książce Chomiakowa a budził się na Czaadajewie, miał szerokie horyzonty i czuł się jednocześnie słowianofilem i Europejczykiem.
W poświęceniu dla sztuki sir Patryk znosił dym tytoniowy, tanie perfumy, woń alkoholu i pasty do butów.
Nienawidził tylko braku szczerości.
Długo dobrze mu się wiodło.
Aż przyszli skądś poeci, rozpili butelkę, posłali po drugą. Jeden malarz wyjął kilka kartek i postanowił przeczytać swoje wiersze.
Nie wszystkim artystom udaje się jednakowo dobrze malować obrazy i pisać wiersze. Wiedząc o tym, kot zeskoczył z kolan Kusznera i wbił w autora spod spodu wzrok.
Autor pogładził brodę i zapytał, czy nie dałoby się, chociaż chwilowo, zabrać stąd kota? Ja z żoną nie mogliśmy go wziąć. Wynajmowaliśmy u niego pokój.
Wszyscy spuścili nosy do kieliszków i wsłuchali się w strofy wierszy.
Pierwszym, komu się to znudziło był sir Patryk. W lirycznej kulminacji wieczoru skoczył na parapet, ale nie wyliczył się, złapał łapą za stos talerzy, które oczywiście z hukiem spadły na podłogę.
Twoja mać – rzucił autor kotu i wyszedł.
Tak zupełnie to wyjść nie mógł,bo właśnie wrócili posłani ze „Stoliczną”.
Goście przysnęli, ale szybko zaśmiali się szczerze. Mało powiedzieć „zaśmiali”! Zarżali głośno i bezwzględnie, tak, jak mogą się śmiać tylko prawdziwi literaci.
Sąsiedzi zaczęli stukać w grzejniki a w stajniach na hipodromie konie obudziły się.
Za oknem padał śnieg 1989 roku.


Tłum.z ros.Lech Koczywąs

wtorek, 26 lutego 2019




@Anatoly Golovkov




Cóż z tego,że koty są niskie. Za to wszystko widzą. A fuknąć na Daniego: „spadaj stąd!” może każdy.
A może bardziej się wsłuchać?
Tutaj po parku chodzi chłopak, który znalazł starą skórę żmii i uważa siebie za zaklinacza węży.
Pewien staruszek codziennie rankiem rozwiązuje krzyżówki po hebrajsku. Żeby całkiem nie utracić zmysłów. Nie pamięta jednak, że nie zna hebrajskiego i płacze ukradkiem. Pierwszy raz przestraszył się, jak zapomniał imienia sprzedawcy pepsi. Postał, popatrzył i poszedł.
Albo na przykład taka sytuacja, kiedy jeden gość kupił na dwuletnie raty filtr do wody, a następnie zobaczył w śmieciach prawie nowy taki sam. Było już za późno i tylko przeklinał po acharsku.
Pewna ciotka zbiera karmę, którą niedojadły koty, zabiera wronom i niesie do domu karmić tym swoje rybki.
Sprzedawca pepsi nocą przychodzi do starego drzewa oliwnego i modli się.
Gdzieś tu w kibucu mieszka jego dziadek, który ponoć sadził to drzewo.
To nie jest jednak prawdą. Drzewo ma kilka tysięcy lat.
Co jeszcze? Zimą za dużo jest drobnego dżdżu. Powiadają, że w Rosji taki zdarza się tylko jesienią. Słusznie zrobili ci, którzy kupili szerokie a nie wąskie parasole. Tylko 6 szekli różnica a nie leje się za kołnierz.
Tak więc wszystkim kotom i ludziom, którzy nie wyganiają kotów, dobra i szczęśliwości!
Niech wszystkim będzie ciepło za pazuchą!

@Anatoly Golovkov


Czasem kotek Dani zastanawia się, dlaczego nie jest ptakiem.
Ech, pościgać tak się z turkawkami i wronami, a może i jakąś suczkę dorwać na zakąskę!Ha!Ha!Ha!...Okey!Tfu, znaczy się gites marites!
Podśpiewuje: Jakżem nie sokołem, prawda to niezbita, jeśli łapy – skrzydła, ogon nie kopyta?
Jak się dobrze rozpędzić, można wzlecieć nad przedszkolem i szkołą muzyczną, nad sklepem „Warzywa” i Bet-Knessetem.
I wtedy – mój ty Boże! - poszybować!!!Wszystko stanie się nieistotne!I pogróżki Sońki, żeby lądować, bo wyłupie oczy. I obawy brata Josiego. I wąsaty, ogoniasty naród, który chociaż sam nie umie latać , za to przeżywa i zazdrości!
Cały ten życiowy bałagan!
A kto się nabija? Nie-koty!Nie-do-koty!
Dobrze. Szybować się nie uda, to można o tym napisać książkę.
Wszyscy piszą. I wszyscy w książkach latają.
Tak mysli kotek Dani, dopóki mgła nie opadnie.
Tylko patrzeć, zacznie padać.
Dlatego dobrze byłoby odwiedzić kogoś. Co prawda, bez swoich kapci i bez prezentu nie wpuszczą do domu. Ale jest na to sposób. Można w progu opowiedzieć jakąś historyjkę i na sto procent nie przegonią.


tłum. z ros. Lech Koczywąs
@Anatoly Golovkov



Czasami, mój bracie Danielu,mam wrażenie,że w twoich oczach,niczym w iluminatorach łodzi podwodnej czai się dusza pułkownika Murkisa.
A obok pływają rybki.
Jakie między wami jest podobieństwo? Ja was nie szukałem, sami przyszliście.
W różnych krajach, na różnych kontynentach.
Pułkownik,wówczas jeszcze jako lejtnant wszystkich dobrych armii na krymskim dworcu autobusowym.
A ty z Josi pod starym drzewem oliwnym parku Denver.
Patrzę na ciebie, Dani, drapię po karczku, pozwalasz mi nawet zawijać ogon i masować brzuszek.
Dlaczego tak jest?
Wsłuchujesz się i odpowiedź przychodzi z nieba: jesteś z kotami, dlatego, że one swoimi oczyma mogą powiedzieć więcej,lepiej, uczciwiej, mądrzej, niż niejeden człowiek.
@Anatoly Golovkov



DOCZEKAŁ SIĘ WRESZCIE!

Wszystkie się doczekały. I Sonia, która na mój widok pokręciła ogonem, jak rączką maszynki do mięsa. I Josi, nie wiadomo na jakiej diecie z zaokrąglonymi bokami niczym kibucowa krowa. I Obama, amator kuchni etiopskiej.
Lecz pierwszy zjawił się Dani. Co on wyprawiał!Fakt, że kot najbardziej lubi wpijać się pazurami w skórę, na szczęście nie głęboko)
No cóż, moi drodzy, jestem w domu i dalej żyć będę pod swoim Słońcem!)
@Anatoly Golovkov



Dzisiaj zjawiła się Sonia, cała w skowronkach...Chrumka za dwóch i w dodatku groźnie spogląda na Daniego.
A co to kocio Dani tak beznamiętnie spogląda na dziewczynę?
Po pierwsze, jest nażarty. Zresztą najadł się już z drugiej strony ławki, gdzie przechodzi mrówek jedwabny szlak. Po drugie, niech ktoś tylko coś powie!
Może nie próbował? Usiłował raz zauważyć: Jakże piękna jesteś geweret i w sam raz otyła, prawdziwa idisze mame.A mlaszczesz niczym świnka.
Nawet nie dokończył, jak oberwał po twarzy łapą.
A rączkę ma Sonia bynajmniej nie złotą a ołowianą i potem jeszcze długo boli. Nawet w miłość przestajesz wierzyć…
Zaciszne południe w parku Denver.
Przerwa obiadowa, że się tak wyrażę.


Tłum. z ros.Lech Koczywąs
@Anatoly Golovkov




MIESZKANKO

Nie przyszła,więc Mosze poczłapał do niej, do szkoły muzycznej i przyniósł kość do obgryzania.
Czeka ich niedługo z mamą i bratem przeprowadzka do Givat Ram. A jak super było pod fortepianem się przytulać!I dzieci nie prześladowały!Co prawda czasem trudno się schować…
Dina wyskrobała z kości szpik.
Gdy ucichły fałszywe dźwięki sonatiny, opowiedział jej o nowym mieszkaniu.
Zobacz, Dina!Po bananach!Z kibucu Maagan. I nie trzeba brać kredytu!Tam oni…
Lecz w tym momencie mama ją zawołała.
Po drodze do domu myślał kot: Po co kibucnicy hodują banany na brzegu Kineretu?Pakują je do pudeł i on teraz musi tam siedzieć w samotności.
Całą zimę.
Do miesiąca Adar,aż deszcz przestanie uderzać w ściany kartonu...

@Anatoly Golovkov




MORDECHAJ

W końcu zobaczyłem go na własne oczy – pojawił się na moje kici-kici. Pozostałe, razem z Sonią, ze strachu schowały się w krzaki.
Do tej pory słyszałem przez okno tylko jego głos na śmietniku.
Wszyscy słyszeli!
To jego „My-j-aaa-u” było czymś pośrednim między dźwiękiem szlifierki metalowej a odgłosem piły do cięcia sklejki.
Jaja żeliwne – postrach miejscowych kotów.
Donosili na Mordechaja, ale on zawsze się wywijał.
Gdy patrzy mi w oczy czuję dosłownie jak wokół nas wszystko przenika mróz.
Dobrze już dobrze, mówię, łaskawie proszę pod ławkę! Siedź cicho!Zapomnieli kota zapytać!
No, już spokojnie!Jedzenia dla wszystkich wystarczy!
@Anatoly Golovkov



MYŚL,JAK PTAK!


Kto mógłby przypuścić,że flegmatyczny z pozoru Josi potrafi latać?
Skądinąd po wcześniejszym solidnym śniadaniu pod ławką…
Zauważyłem jak, lekko powłócząc brzuszkiem i machając ogonem, skrada się do mnie.
Następnie nagle ogon naciąga się struną, zamiera – i kot leci!
Krótka bitwa w trawie i do jego uzębienia trafia jaszczurka. Maleńka. I słusznie: nie warto napadać na kogoś, kto sam może ciebie zjeść.
A myszy w podwórku już dawno koty wytrzebiły.
I z miejsca oczy mruczykota stają się niewinne: przepraszam cię, tato!
Twarz zaczyna przypominać kozią mordę...I udaje się pozagrywać z upatrzoną ofiarą, aby potem skonsumować ją na lunch.
Dobrze Ci wychodzi, spryciarzu – mówię mu.
A ty myśl, jak ptak. Może wyjdzie i tobie.


Tłum.z ros.Lech Koczywąs
@Anatoly Golovkov


NA JASNEJ POLANCE

Zobaczyłem, jak teraz Danik ciężko do mnie sunie kołysząc się na boki. Dawniej leciał jak strzała.
Na schemacie postaci kota jedną trzecią zajmowała jego twarz z uszami, reszta to był korpus,coś w rodzaju naszej podwodnej łodzi klasy „Dolphin”.
Dawniej z rozpędu skakał ma ławkę a teraz usiadł, chwilę pokręcił pupą i ogonem, usadowił się i wcale nie chciał złazić z ławki.
Pomyślałem, że krępuje się przed Sonią. Ależ skąd!Poprawił się braciszek. Dani mógłby mi powiedzieć, że zbędne kilogramy wzięły się z jego przemyśleń na drzewie oliwnym, na którym analizuje losy Parku Denver. Lecz ja już wiem swoje. Kocieł po prostu łazi naokoło parku i zjada wszystko co popadnie z misek.Moja ławka jest na końcu, dlatego też nie spieszy się.
Wiem, co doradziliby mu przyjaciele: weterynarz Szurik Epsztein z Karmiela, albo szef kuchni Feliks Ruczajewski. Ale co by na przykład powiedziała słodka idiotka Małyszewa z telewizora? Oto jest pytanie.
@Vitaly Golovkov





SYMULANT

Odwiedziłem moich dawnych pacjentów. Mieszkają z nimi dwa ogromne koty. Jeden stary a drugi młody. Coś w rodzaju wuja z siostrzeńcem. W czasie naszej rozmowy starszy od razu zajął miejsce przy misce, a drugi, utykając, wlazł swojej pani na kolana. Nie było to jednak dla niego proste. - Panie doktorze, a pan czasem nie leczy kotom kręgosłupa?
- Ja? Kotom?
Mały przemieszczał się bokiem, lekko kulejąc. Wziąłem go na ręce, że niby chcę pogłaskać a samemu macam jemu plecy. Nic nie ma, wszystko w porządku, bez bólu. Pełna symetria siły mięśni, odruchów na przednich i tylnych łapach. Poszczypałem kończyny, nie odciąga ich,powarkuje. Wszystko jak gdyby w porządku. Udało się bez awantury, no i dobrze!
- Dawno utyka?
Okazało się, że problemy zaczęły się wtedy, kiedy zaczęto leczyć kamienie moczowe wujaszka. Oddzielne łóżko, specjalna droga dieta! I karmią je teraz osobno: jednego w kuchni a drugiego na korytarzu.
Dokładnie od tamtego momentu zaczął źle chodzić.
Przypadek?
Spoglądałem w beznamiętne zielone oczy, siedzącego mi na kolanach, mruczykota i nagle wszystko zrozumiałem. A to dopiero cwana symulancka morda!Żadnego uszkodzenia nie było i nie ma!
Słuchajcie – mówię opiekunom kotów – dorzućcie siostrzeńcowi troszkę wujowego jedzenia. Tyle, żeby poczuł nosem. I niech pierwszy zacznie jeść. Jestem prawie przekonany, że młody bandyta próbuje nas nabrać!
- Ale jak?
W prosty sposób. Starszemu dają smaczne jedzenie, młodszy pęka z zawiści i zazdrości i specjalnie udaje chorego!
- Ty pasiasty zasrańcu! - śmieje się jego pani.
- Nie złoście się na niego. On rozumuje logicznie: Czy ja jestem gorszy od wuja?Po prostu zmieńcie, tak jak powiedziałem, dietę.
Żegnając się, popatrzyłem siostrzeńcowi w oczy i, słowo wam daję, że zobaczyłem w nich wdzięczność!
Tak jak obiecałem, za kilka tygodni zadzwoniłem do nich. Tajemnicze kocie inwalidztwo zniknęło bez śladu.