poniedziałek, 15 listopada 2010

Często zwykła pyskówka zyskuje rezonans znacznie większy, niż spokojna wypowiedź z jakąś "kosmiczną" myślą. Właśnie o takich dwóch chcę napisać. Kilka dni temu, w udzielonym Jarkowi Kuźniarowi wywiadzie, Janusz Głowacki przyznał się, że nie jest dumny z Chopina. Wypada żałować, że nie stało się powodem dociekań dla dziennikarza, niemniej jest to myśl zastanawiająca. Dlaczego Janusz Głowacki nie jest dumny z Chopina?Przyznam się, że nie mam pojęcia. Chopin to globalne medium, w rozumieniu centrum przyciągania, to jedyny Polak, który przekracza bariery kultur na całym świecie nie dlatego, że zapełnia stadiony, ale dlatego, że budzi zainteresowanie. Może pisarzowi pomylił się Chopin z łowickim pasiakiem na pudełku od mleka?Czy jego wypowiedź nie jest po prostu skutkiem niewiedzy?A może jest wyrazem ekstrawagancji?W końcu zamiast Chopina z "podejrzanym" pochodzeniem po kądzieli, uczonym przez masona Elsnera, który wiernopoddańczo dedykował swoje utwory Wielkiemu Księciu Konstantemu i niejakiemu Nowosilcowowi, wybitny pisarz ma do wyboru wielu Polaków, ktorych czystość krwi i postawy nie budzi zastrzeżeń)))). Przypomnę, że dziennikarz pytał o to, z jakiego przedstawiciela naszej nacji autor "Antygony w Nowym Jorku" jest dumny.
Janusz Glowacki po prostu mnie zaintrygował. To przywilej twórców. W dodatku - wybitnych.

Natomiast Beata Kempa mnie rozdrażniła. Szczerze powiedziawszy, wstyd mi, że takich mamy polityków, szczególnie w kontekście naszych stosunków z Ukrainą i Gruzją. W chicagowskim studio telewizji "Trwam", ks. Pieńkos zapytał panią Kempę, gdzie jeszcze poza Stanami, została uczczona pamięć Lecha Kaczyńskiego. Posłanka długo się zastanawiała (!!!) po czym odpowiedziała, że chyba gdzieś na Ukrainie, ale dokładnie nie wie (!!!) , gdzie. To ja spieszę powiadomić panią Beatę, że zadecydowały o tym władze miasta Odessy nazywając tzw. Polski spusk (Polski zjazd), czyli część ulicy Polskiej imieniem zmarłego prezydenta a także zamieszczając odpowiednią tablicę z pięknego czarnego marmuru w miejscu bardzo prestiżowym, niedaleko pomnika Deribasa i początku kultowej odeskiej ulicy - Deribasowskiej. Mam nadzieję, że wywiadu z Beatą Kempą nie oglądał zacny pan Władimir Mochnaczow z Połtawy, brat cioteczny Lecha i Jarosława. Jeżeli ignorancja pani Kempy wynikała z niedoinformowania, rzuca to ciekawe światło na stopień oświecenia wybitnych polityków PiS-u. Ale tak wcale nie musiało być. Pieniądze są w Chicago, nie w Odessie. Z taktycznych więc względów, pani B.K. postanowiła, być może, nie wytykać bogatej Ameryce, że Ukraina w czymś okazała się od niej lepsza. Wstrętne to jest i niemoralne. Tak zresztą, jak wiele innych rzeczy.