wtorek, 26 lutego 2019

@Anatoly Golovkov




MORDECHAJ

W końcu zobaczyłem go na własne oczy – pojawił się na moje kici-kici. Pozostałe, razem z Sonią, ze strachu schowały się w krzaki.
Do tej pory słyszałem przez okno tylko jego głos na śmietniku.
Wszyscy słyszeli!
To jego „My-j-aaa-u” było czymś pośrednim między dźwiękiem szlifierki metalowej a odgłosem piły do cięcia sklejki.
Jaja żeliwne – postrach miejscowych kotów.
Donosili na Mordechaja, ale on zawsze się wywijał.
Gdy patrzy mi w oczy czuję dosłownie jak wokół nas wszystko przenika mróz.
Dobrze już dobrze, mówię, łaskawie proszę pod ławkę! Siedź cicho!Zapomnieli kota zapytać!
No, już spokojnie!Jedzenia dla wszystkich wystarczy!

Brak komentarzy: