sobota, 22 lipca 2017

Anatoly Golovkov

***

Siedzieli sobie na dachu: dziewczynka Deniska i kot Murmysz.
On moje serce rozbił, wyznała kotu dziewczynka...A ja na jej punkcie oszalałem - powiedział kot...Z powodu rudej?...Tak, tak!...Wygląda na to, że jesteśmy najnieszczęśliwsi na świecie: ty bez serca a ja bez rozumu! Serce można skleić, pożyczę od ojca klej "Momentalny"...A gdzie ja teraz rozum znajdę - smutno przemawiał kot...Po co ci rozum, jeżeli masz wąsy i ogon, dziwiła się Deniska.W dodatku widzisz w ciemnościach...Tak, zgodził się kot. A rozum pobiega sobie i prędzej czy później wróci,prawda?...Acha, acha…
Dziewczynka poklikała w swoim smartfonie i wspólnie zanucili blues Muddy Watersa "I Can't Be Satisfied".
Kot długo trzymał tercję. Ale kiedy księżyc wzeszedł, nie wytrzymał i zjechał oktawę niżej...

piątek, 14 lipca 2017

Anatoly Golovkov


DLA KOTÓW TO NIC DOBREGO

Dorwiesz się do waleriany a później jeszcze dziwisz się, jak trafiłeś do cudzego domu i za nic w świecie nie możesz przypomnieć sobie, jak miała na imię ta ruda, w której objęciach obudziłeś się.
Straszne łamanie głowy.
Słusznie nie hoduje się tego świństwa w Izraelu. Nie przypadkiem nie zasłużyła na porządne imię: nazywają ją bądź Awerianem, bądź Maunem czy Kociarą a w rzeczywistości najbardziej jej pasuje Czarcie Żebro.
Pojemnik znalazł na śmietniku, pewnie przysłali z Rosji jakiejś babci.
Wyrwać gada z korzeniem, jeszcze u kogoś rośnie - zamartwiał się Jakow.
Napisać pismo do Ministerstwa Zdrowia z podziękowaniem, że zakazali sprzedaży tego w Karmelu.
Nic dobrego dla kotów. Same cierpienia, bo potem cały czas chce się więcej i więcej.


Tłum. z ros.LK

piątek, 9 czerwca 2017


Anatoly Golovkov


NIE BOI SIĘ WCALE, ŻE ZJEDZĄ MU KOLACJĘ...

Zobaczcie: kot się spocił!
Nie tylko dlatego, że w słońcu jest ponad czterdzieści stopni i Obama nie ma gdzie się schować. Schowasz głowę, to ogon się przegrzeje. I odwrotnie. Ogon w cieniu, głowa paruje.
Kocio spocił się ze strachu.
Dlatego, że gorsze od upału są dobre dzieci.
Gdy Obama ukrywa się w kwietniku, jak tylko usłyszy wycie elektrycznych deskorolek, gardłowe krzyki a także, dochodzący z hulajnogi, rock - mruczykot jak na podchodach pełznie w krzaki.
A to dlatego, że jeżeli tylko wyprostować się i nawet pokazać pazury...Nawet jeżeli zasyczeć i zrobić kałużę, to dzieciarnia z okrzykami "khatul, khatul!" tak czy inaczej zmusi do zabawy. Albo coś przywiąże do ogona.
Dzieci nie są wrogami kotów, tylko ich prawdziwymi konkurentami. Obama nie obawia się, że zjedzą jemu obiad albo kolację, lub wypiją wodę. Lecz wokół schronu bombowego rozpościera się jego prywatny teren! A dzieci wszędzie pełno, budują szałasy.
Szarzy braciszkowie Dani i Josi a także brzuchata Sonia proponują zawrzeć pakt o nieagresji.
Tego rodzaju pokój bywa jednak w parku Denver nietrwały i nieskuteczny. Jesteśmy wszak w Izraelu. I mamy początek lata.

Tłum. z ros. Lech Koczywąs

poniedziałek, 5 czerwca 2017


Anatoly Golovkov

SPOWIEDŹ ŁAJDAKA


Kot Juliusz, stróż herbaciarni na Kazantypie, nawet nie podejrzewa jakie moce pojawiły się po drodze na nasze oczekiwane spotkanie. Ja już nie wspomnę o pułkowniku Murkisie i jego garnizonie.
Wystarczyło tylko wyrazić chęć odwiedzin moich kotów, przywitania, łagodnymi falami omywanych brzegów, smaku czaczy i widoków zachodów Słońca a zaraz oskarżono mnie o zdradę.
Jak ty śmiesz?Czy noga porządnego człowieka może stanąć na dzisiejszym Krymie?
Porządnego na pewno - nie. Ale ja nie jestem porządny. Ogólnie raczej wielki łajdak ze mnie dlatego, że pozwoliłem kotom z naszego schroniska zająć Krym na długo przed rosyjskim desantem.
Łajdak jestem nieskończony, dlatego że lubię Azow. Uważam go za moją drugą ojczyznę. Pewnie mi tego nie wybaczą wojujący intelektualiści.
Nie kłamię tak jakby, co? Tylko tu spróbuj! Wszędzie dookoła ogony, pazury i zęby.
Nocami nad Kazantypem wisi gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy. Jemu wszystko jedno.
Jest wieczny jak chacona Bacha.

środa, 17 maja 2017





GRYZUNIO

Postanowiłem wczoraj pogłaskać za uszami brzemienną Sonię, ale w jednej chwili odwróciła się i jej ząbki znalazły się na mojej ręce. Nieco przywarła a ja zamarłem.
W kocim języku to oznacza: nie trzeba, nie mam nastroju. Lepiej wtedy ustąpić. Tak też zrobiłem.
Bez przyczyny kot nie ugryzie. Chociaż jest niezrównanym drapieżnikiem, pozostaję pod wrażeniem jego cierpliwości i szerokiej duszy.
Koty uwielbiają zabawę, ale bardzo łatwo przestaje ona być zabawą a staje się bojowym atakiem.
Większej głupoty niż mieszać się do kociej awantury, albo do draki kota z psem, albo próbować ich rozdzielić, trudno sobie wyobrazić. Po tym pozostaje tylko pogotowie.
Nawet ukochany kot, jeżeli coś, błyskawicznie atakuje. Czasem ze strachu. Żaden problem dla niego rozdrobnić nóżkę indyczą. Albo zedrzeć korę z jabłoni. Jednak jeżeli chodzi o moje koty, nie spotkałem się z użyciem tej broni.
Z innymi, himalajskimi, birmańskimi, szczególnie z syjamskimi inaczej sprawa wygląda. Najpierw z zainteresowaniem słuchają twojego powitania. A potem? Tylko podejdź do mnie...R-r-r-r-r!Sz-sz-sz-sz-sz...Tak, tak, wszystko zrozumiałem, super, lepiej tak pobędziemy)
Za co ich lubię? Za ich ogrzewające i uspokajające działanie. A jeżeli przez przypadek podrapią, potem wylizują rękę.
Ludzie są zdolni misternie układać plan zemsty, aby w odpowiednim momencie zniszczyć twoje życie.

Koty i psy nigdy.

wtorek, 24 stycznia 2017

Anatoly Golovkov


MURKIS W ZIMIE

Krym, Wschód. Śnieg na Azowie jest czysty, ale długo nie leży. No i dla pułkownika Murkisa nie jest to bynajmniej pierwszy śnieg w życiu.
Podczas mojej nieobecności walczył jak prawdziwy żołnierz. Nie sposób zliczyć blizny na jego ciele, a w dodatku stracił na początku kły a potem i resztę zębów.
Stąd też mruczykot coraz częściej popada w stan zamyślenia.
I co?Można powiedzieć, że bez najmniejszej myśli w głowie to prawdziwy rosyjski kot? Chazar jakiś!No tak...
Lecz rozmyśleniom nadchodzi kres, gdy tuż obok nagle prześlizgnie się cień...ach!..jakiejś rudo-szarej a niechby i pasiastej, jak całe jego życie...Albo białej...O moce Nieba!...Białej jak krymski śnieg...
I wtedy zasłużony weteran traci głowę.
Podnosi uszy, przyjmuje bojową pozycję i podąża, podąża naprzeciw pocałunkowi, który może się zdarzyć a może nawet będzie romans.
Dla mnie on jednak zawsze pozostanie małym dzieckiem, które 8 lat temu wrzeszczało i nie milkło nawet u mnie za pazuchą po drodze ze śmietnika dworca autobusowego do domu...
Powiedziałem, aby małemu kupili dwie parówki wołowe, pocięli drobno i powiedzieli, że to ode mnie.
Może wspomni o tym?
Wspomnieć wspomni na pewno, ale pozdrowień raczej nie przekaże. Wreda.



przeł. z ros. Lech Koczywąs
Anatoly Golovkov



SÓWKA

Jakże różne są oblicza ludzkiej radości.
Radość dnia dzisiejszego polega na tym, że sowa powróciła do swojej ojczyzny.
Zdarzyło jej się, nie myśląc wiele, przypadkiem przelecieć z Izraela do Jordanii.
Skąd miała wiedzieć, że dla Jordańczyków nie ma gorszego znaku?Oni uważają, że sowa zwiastuje nieszczęście.
Dlatego też, złapawszy ją, nie pozbawili jej życia, lecz zdrowo ją pomęczyli i postanowili zarobić na niej - związali łapki i zanieśli na bazar.
Tu sowie udało się. Miejscowy chirurg, przypadkiem spotkawszy rannego ptaka, wykupił go i zabrał do domu. Tu zobaczył obrączkę z numerem - sowa okazała się własnością Uniwersytetu w Tel-Avivie.
W Jordanii zbiega wyleczono i deportowano do Izraela...
A u nas odwrotnie. Sowy-płomykówki to najlepszy, jaki można sobie wyobrazić, znak. One zwalczają żniwnych szkodników do tego stopnia, że farmerzy oszczędzają środki chemiczne.
Do czego są zdolni ludzie o dobrych sercach.
Dzięki jordańskiemu chirurgowi. Dzięki generałowi Mansurowi Abu-Raszidowi, szefowi Centrum Pokoju w Ammanie, który wyleczył sówkę. A także izraelskim uczonym, którzy zwrócili sowie wolność.