@Anatoly Golovkov
UWIELBIAŁ
SZTUKĘ
Saszę Aronowa ten kot szanował za skryte podkarmianie pod stołem.
Krzywo patrzył na czapkę Wadima Czerniaka, który zresztą też podejrzewał, że ta uszanka jest zrobiona z kota.
Nocował w kapeluszu Reina.
Lubił Miszę Pozdniajewa.
Denisowi Nowikowowi pozwalał chodzić w butach po parkiecie.
I chociaż w dzieciństwie podarł reprodukcję „Czerwonej winnicy”, spał na książce Chomiakowa a budził się na Czaadajewie, miał szerokie horyzonty i czuł się jednocześnie słowianofilem i Europejczykiem.
W poświęceniu dla sztuki sir Patryk znosił dym tytoniowy, tanie perfumy, woń alkoholu i pasty do butów.
Nienawidził tylko braku szczerości.
Długo dobrze mu się wiodło.
Aż przyszli skądś poeci, rozpili butelkę, posłali po drugą. Jeden malarz wyjął kilka kartek i postanowił przeczytać swoje wiersze.
Nie wszystkim artystom udaje się jednakowo dobrze malować obrazy i pisać wiersze. Wiedząc o tym, kot zeskoczył z kolan Kusznera i wbił w autora spod spodu wzrok.
Autor pogładził brodę i zapytał, czy nie dałoby się, chociaż chwilowo, zabrać stąd kota? Ja z żoną nie mogliśmy go wziąć. Wynajmowaliśmy u niego pokój.
Wszyscy spuścili nosy do kieliszków i wsłuchali się w strofy wierszy.
Pierwszym, komu się to znudziło był sir Patryk. W lirycznej kulminacji wieczoru skoczył na parapet, ale nie wyliczył się, złapał łapą za stos talerzy, które oczywiście z hukiem spadły na podłogę.
Twoja mać – rzucił autor kotu i wyszedł.
Tak zupełnie to wyjść nie mógł,bo właśnie wrócili posłani ze „Stoliczną”.
Goście przysnęli, ale szybko zaśmiali się szczerze. Mało powiedzieć „zaśmiali”! Zarżali głośno i bezwzględnie, tak, jak mogą się śmiać tylko prawdziwi literaci.
Sąsiedzi zaczęli stukać w grzejniki a w stajniach na hipodromie konie obudziły się.
Za oknem padał śnieg 1989 roku.
Tłum.z ros.Lech Koczywąs
Saszę Aronowa ten kot szanował za skryte podkarmianie pod stołem.
Krzywo patrzył na czapkę Wadima Czerniaka, który zresztą też podejrzewał, że ta uszanka jest zrobiona z kota.
Nocował w kapeluszu Reina.
Lubił Miszę Pozdniajewa.
Denisowi Nowikowowi pozwalał chodzić w butach po parkiecie.
I chociaż w dzieciństwie podarł reprodukcję „Czerwonej winnicy”, spał na książce Chomiakowa a budził się na Czaadajewie, miał szerokie horyzonty i czuł się jednocześnie słowianofilem i Europejczykiem.
W poświęceniu dla sztuki sir Patryk znosił dym tytoniowy, tanie perfumy, woń alkoholu i pasty do butów.
Nienawidził tylko braku szczerości.
Długo dobrze mu się wiodło.
Aż przyszli skądś poeci, rozpili butelkę, posłali po drugą. Jeden malarz wyjął kilka kartek i postanowił przeczytać swoje wiersze.
Nie wszystkim artystom udaje się jednakowo dobrze malować obrazy i pisać wiersze. Wiedząc o tym, kot zeskoczył z kolan Kusznera i wbił w autora spod spodu wzrok.
Autor pogładził brodę i zapytał, czy nie dałoby się, chociaż chwilowo, zabrać stąd kota? Ja z żoną nie mogliśmy go wziąć. Wynajmowaliśmy u niego pokój.
Wszyscy spuścili nosy do kieliszków i wsłuchali się w strofy wierszy.
Pierwszym, komu się to znudziło był sir Patryk. W lirycznej kulminacji wieczoru skoczył na parapet, ale nie wyliczył się, złapał łapą za stos talerzy, które oczywiście z hukiem spadły na podłogę.
Twoja mać – rzucił autor kotu i wyszedł.
Tak zupełnie to wyjść nie mógł,bo właśnie wrócili posłani ze „Stoliczną”.
Goście przysnęli, ale szybko zaśmiali się szczerze. Mało powiedzieć „zaśmiali”! Zarżali głośno i bezwzględnie, tak, jak mogą się śmiać tylko prawdziwi literaci.
Sąsiedzi zaczęli stukać w grzejniki a w stajniach na hipodromie konie obudziły się.
Za oknem padał śnieg 1989 roku.
Tłum.z ros.Lech Koczywąs