wtorek, 24 stycznia 2017

Anatoly Golovkov


MURKIS W ZIMIE

Krym, Wschód. Śnieg na Azowie jest czysty, ale długo nie leży. No i dla pułkownika Murkisa nie jest to bynajmniej pierwszy śnieg w życiu.
Podczas mojej nieobecności walczył jak prawdziwy żołnierz. Nie sposób zliczyć blizny na jego ciele, a w dodatku stracił na początku kły a potem i resztę zębów.
Stąd też mruczykot coraz częściej popada w stan zamyślenia.
I co?Można powiedzieć, że bez najmniejszej myśli w głowie to prawdziwy rosyjski kot? Chazar jakiś!No tak...
Lecz rozmyśleniom nadchodzi kres, gdy tuż obok nagle prześlizgnie się cień...ach!..jakiejś rudo-szarej a niechby i pasiastej, jak całe jego życie...Albo białej...O moce Nieba!...Białej jak krymski śnieg...
I wtedy zasłużony weteran traci głowę.
Podnosi uszy, przyjmuje bojową pozycję i podąża, podąża naprzeciw pocałunkowi, który może się zdarzyć a może nawet będzie romans.
Dla mnie on jednak zawsze pozostanie małym dzieckiem, które 8 lat temu wrzeszczało i nie milkło nawet u mnie za pazuchą po drodze ze śmietnika dworca autobusowego do domu...
Powiedziałem, aby małemu kupili dwie parówki wołowe, pocięli drobno i powiedzieli, że to ode mnie.
Może wspomni o tym?
Wspomnieć wspomni na pewno, ale pozdrowień raczej nie przekaże. Wreda.



przeł. z ros. Lech Koczywąs

Brak komentarzy: