wtorek, 30 października 2007

Cerkiewny utwór Karola Szymanowskiego


Karol Szymanowski jest prekursorem w polskiej muzyce. O tym wie każdy. Warto jednak zwrócić uwagę też na inne aspekty jego unikalności. Tak się złożyło, że zwrócił się on w swojej twórczości do, praktycznie zupełnie niewykorzystywanych w Polsce, bizantyjskich i prawosławnych źródeł. Ale zanim to nastąpiło była rodzinna Tymoszówka i patriotyczny polski dwór, pełen tak symbolicznych pamiątek, jak czapla kita ze spinką króla Jana Sobieskiego, nadania na urzędy Korwin-Szymanowskich z własnoręcznymi podpisami i pieczęciami królów. Co ma do tego Bizancjum? Otóż to była pamięć o Koronie wielu narodów, państwie między dwoma morzami, wielonarodowym tyglu kultur, tradycji i języków. Ziemie tzw. Małorosji (centralna i wschodnia Ukraina) to były właśnie tereny, których patronem był święty Włodzimierz ochrzczony, jak niesie wieść w bizantyjskim Chersonesie, skąd wschodnio-chrześcijański ryt szeroko rozlał się po ukraińskiej ziemi.
Polskie dwory były wyspami poprzedzielanymi majątkami rosyjskiego ziemiaństwa, z którym, jak na przykład z rodziną Dawydowych łączyła Szymanowskich serdeczna przyjaźń. To właśnie tam popularna była Narodowa Demokracja, której idee (o pewnych ich aspektach w odniesieniu do literackiej spuścizny kompozytora pisałem w eseju Lot ku światłu, zamieszczonym w 10 numerze z 1999 roku miesięcznika „Twórczość”) były Szymanowskiemu bliskie. Naturalną rzeczą była sympatia dla Rosjan, dla kultury tego narodu. Przy czym to nie było powierzchowne a głębokie, z wyraźnym aspektem duchowym. Można zaryzykować twierdzenie, że katolicyzm Szymanowskiego był nieco „prawosławny” w swoim powiązaniu z ziemską misją narodu, podporządkowaną misji Ducha a także z kultem Matki Bożej. Z jej wizerunkiem (znajduje się on w zakopiańskiej „Atmie”) nie rozstawał się. Wśród polskich twórców, szczególnie kompozytorów sprzed wojen światowych, taka postawa była nietypowa. Polska muzyka znajdowała się bądź wyłącznie w orbicie wpływów zachodnioeuropejskich, bądź na ich marginesie... Jest to tym bardziej zadziwiające, że byliśmy Rzeczpospolitą wielu narodów. Być może, jest to wpływ kontrreformacji i zaborów...
W Tymoszówce była cerkiew. W niedalekim Elizawetgradzie także. Ucho dziecka jest specjalnie wyczulone na dźwięki. Zwłaszcza ucho przyszłego kompozytora. Trudno sobie nie wyobrazić, aby nie słuchał śpiewu cerkiewnego, aby nie był z nim osłuchany. Świadczy o tym na przykład mało znany artykuł, który Szymanowski zamieścił (po rosyjsku!) już znacznie później, bo w 1919 roku a więc w czasie wojny domowej w gazecie Wojna i mir. Artykuł nosi tytuł „Co nie umiera. Do rosyjskiej inteligencji”. Jest to krytyczny tekst w stosunku do rewolucyjnego ateizmu, ale odnajdujemy w nim także poparcie dla, zapalającego świeczkę w cerkwii, inteligenta, który tym samym żegna się z ideologią postępu rozumianego, jako odrzucenie Boga. Jest to, zdaniem Szymanowskiego, tęsknota do prawdziwej, ideowej głębi życia, do wiecznego, niezniszczalnego. Pisze kompozytor: I oto nad brzegami dalekiego Donu zapałał nagle wielki, oczyszczający i twórczy płomień odrodzenia. Idą bohaterowie narodowej idei – idą w równych szeregach(...) wszędzie spotyka i otacza ogromny tłum - tłum łaknący głęboko ideowej treści życia, tłum niosący w ręku kwiaty, cerkiewne chorągwie, święte ikony, śpiewający zapomniane od dawna słowa pieśni:”Ocal, Panie, Twój lud” Ta pieśń to troparion święta Podwyższenia Krzyża w prawosławnej liturgii. Nakreślony przez autora obraz jest nie tylko odzwierciedleniem tego, co on sam musiał widzieć, ale jest też i efektem duchowego przeżycia.
Osłuchanie Szymanowskiego z muzyką cerkiewną potwierdza na podstawie relacji Jarosława Iwaszkiewicza Romuald Twardowski, czołowy współczesny polski kompozytor, zainteresowany w swojej twórczości muzyczną skarbnicą prawosławia. Właśnie od niego dowiedziałem się, o istnieniu, wchodzącej w skład tzw. całonocnego czuwania w prawosławnej cerkwii, chóralnej miniatury twórcy „Stabat Mater” Ныне отпущаеши (Nynie otpuszczajeszy, Nunc dimitis – kantyk Symeona, Łk 2 29-32). R. Twardowski tak pisze o tym utworze (dla wydawnictwa Acte Prealable): Prostota a zarazem bardzo „cerkiewny” klimat tej kompozycji nawiązującej do modnej podówczas twórczości Czesnokowa i Archangielskiego, wystawia dobre świadectwo intuicji i umiejętnościom młodziutkiego Karola. Później, po latach, ponownie odnajdziemy ten nastrój cerkiewnej powagi we wspaniałym, „bizantyjskim” chórze otwierającym I akt „Króla Rogera”. Czy zatem któraś z dalekich ukraińskich cerkwii nie była najwcześniejszym źródłem późniejszych bizantyjsko-sycylijskich fascynacji naszego kompozytora. Mój pierwszy kontakt z omawianym utworem miał miejsce w latach 90. Nagranie utworu w wykonaniu Katedry prawosławnej w Lublinie pod dyrekcją Włodzimierza Wołosiuka zostało zamieszczone później w płytowej antologii 500 lat muzyki cerkiewnej, opracowanej przeze mnie i wydanej staraniem fundacji Muzyka Cerkiewna. Pan Romuald podkreśla, że utwór był długi czas bardziej znany na Ukrainie, niż w Polsce. Kopię miniatury przekazał mu Mariusz Mróz, szef chóru Politechniki Gdańskiej. Kompozycja ukazała się w lipcowym numerze miesięcznika wydawnictwa Acte Préalable jako dodatek nutowy.
Romuald Twardowski charakteryzuje utwór, jako prosty do wykonania, co świadczy o praktycznym podejściu twórcy. Zwraca też uwagę na to, że jest to kompozycja bardzo młodego twórcy, nie wolna od błędów, ale stylowa i świadcząca o doskonałej znajomości prozodii tekstu słownego. Dowodem na to jest zbieżność akcentów z mocnymi częściami taktu. Zapytałem się pana Romualda, dlaczego tak późno dowiedzieliśmy się o istnieniu tego utworu. – Są tutaj pewne okoliczności. To, że do tej pory nikt o tym nie wiedział, to nie był przypadek. Szymanowski po prostu wstydził się tego utworu. Z dwóch względów. Po pierwsze, z powodu swoich awangardowych zainteresowań. Taka „ramotka”, jak byśmy powiedzieli, nie była dla niego żadną rekomendacją. Drugi powód jest ważniejszy. Otóż ten utwór świadczy o tym, że był blisko cerkwii a między katolikami i prawosławnymi toczyła się w owym czasie wojna (Było to związane z likwidacją ideowych pozostałości caratu na ziemiach polskich. Np. burzono świątynie, utrudniano zawieranie małżeństw mieszanych – przyp. LK). Szymanowski mógł przypuszczać, że zostanie mu wytknięte, iż jako katolik chodził do cerkwii.

Tu pozwolę sobie na ważną dygresję. Otóż warto sobie zdać sprawę z tego, że polska historiografia uległa swojego rodzaju zakłamaniu. Utożsamiono polityczną „antyrosyjskość” z kulturową. Otóż tej drugiej nie uległ nawet Józef Piłsudski, słuchający w wolnych chwilach romansów Wertyńskiego!I to mimo tego, że wkroczył do jego rodzinnego miasta z misją bynajmniej nie pokojową. A co dopiero Szymanowski. Esteta, z ogromną wrażliwością i kulturą, autor muzyki do jednego z kilku najpiękniejszych tekstów ludzkości...
Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju,
Według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
Ktoreś przygotował wobec wszystkich narodów:
Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela.

Kończy się Rok Karola Szymanowskiego. Jest już pora, aby w jego twórczości (także literackiej) odnaleźć rozpaczliwą, ale nie beznadziejną próbę obrony tego, co głębokie i piękne.


Lech Koczywąs

Na fotografii autor tekstu w bizantyjskiej kolebce ukraińskiego prawosławia - Chersonesie na Krymie w 2005 roku

Brak komentarzy: