środa, 5 października 2016


Anatoly Golovkov

SMOKTUNOWSKI


Kesza mieszkał przy czebureczni obok metra.
Polował na ptaki. Dla zabawy. Złapie gołębia, ściśnie w łapach: No co, gołębi dupku?Krzycz sobie!Chcę się żenić, a jak nie to zjem!I wypuszcza gołębia na wolność .
Podczas, gdy mieszano, podobne do cementu, szare ciasto, kto rozgrzebał farsz.
Dostały się jemu skrawki kiszek, żyły, to grzebień, to pazur lub odłamek kopyta. Lecz ani krowy ani owcy nie poczuł.
Nieraz kot dawał do zrozumienia Temirbułatowi Kazbekowiczowi: złapią, pobiją.Przecież to kura z wieprzowiną!...No i co z tego?Zapomnieli zapytać ciebie, mruku cholerny!
Kesza spoglądał na czeburecznika pełnym współczucia wzrokiem.
To przez te jego oczy człowiek-sandwich, wujo Dima Łukicz, były stróż klubu szachowego, przezwał kota Smoktunowskim.
Jak zawsze, ludzie szli do metra.
Jak zawsze, czebureki tonęły w czarnym oleju i wypływały na powierzchnię niczym ubrani nieboszczycy.
Jak zawsze brali je na śniadanie lekarze z kursów doskonalących, milicjanci, taksówkarze, nocna zmiana metra.
A także przyjaciel kotów - wujo Dima Łukicz, człowiek-sandwich, chodząca reklama.
Sprzedawał rzeczy mało mające wspólnego z kotami: wyjazdy do Tunezji i Marokka.
Kesza dał jemu do zrozumienia, że w środku wyrobów nie ma mięsa. A zapachu podrobów nie sposób zagłuszyć nawet cebulą z przyprawami.
Chociaż człowiek-sandwich uważał, że społecznie kot jest mu bliski, jednak dla siebie gdzie indziej kupował czebureki. Podgrzewał je wypełniając kupony toto-lotka.
Marzył o wielkiej wygranej, co pozwoliłoby jemu wykupić lokal i razem z kotem rozpocząć sprzedaż pierogów z grzybami.
Ale życie potoczyło się inaczej. Przyjechały buldożery, wszystkie stoiska rozwaliły w ciągu jednej nocy i klops.
Wujo Dima Łukicz pożegnał się z kotkiem i odjechał na Krym.
Kucharz ożenił się z tkaczką z Trójgórki, ktora pierwsze, co zrobiła, to wygnała kota.
Wieczorami, Smoktunowski włazi na dach, przyciska łapę do piersi, odkaszluje i nad Moskwą niesie się tenorek: Jak to jest? TO BE , jasny gwint, OR NOT TO BE?
TO BE , TO BE!..

Brak komentarzy: