sobota, 1 października 2016

Anatoly Golovkov

GRZEJE ŁAPY I BRZUSZEK 

Już ja znam pułkownika. On tylko udaje, że niczego nie widzi i że jemu, Murkisowi Iwanyczowi, jest wszystko jedno.
On potrafi przewidzieć sztorm i poczuć odległe nawet zagrożenie.
Bardzo przeżywa sytuację szefowej schroniska, na którą podnieśli rękę mężczyźni.
Myślę, że cała "wina" Iriny polega na tym, że karmi ona nie tylko pensjonariuszy schroniska, lecz jeszcze kilkadziesiąt kocurków w centrum miasta, takich biednych, nieszczęśliwych...I tu cała bieda. Nie podoba to się debilom. Straszą Irinę: poskarżysz się, urządzimy na schronisko najazd.
Ostatnio Murkis wyraźnie żałuje, że nie jest tygrysem. Ze swoimi zębami i pazurami spokojnie może się przeciwstawić każdemu kotu na wybrzeżu ale nie gliniarzowi w czapce, z której jak z lotniskowca można wysyłać samoloty.
Tak to by Murkis skułby złoczyńcę złoczyńcę łańcuchem, wyprowadził na plac przed Domem Kultury i publicznie pozbawił dystynkcji.
To jednak tylko marzenia.
A póki co mruczykot delektuje się jesienią.W całym Krymie jest przepiękna, błoga.
Grzeje plecy, łapy, brzuszek.
I zamiast dręczyć serce obrazami zemsty, trwa pogrążony w letargu starając się mysleć o tym, co dobre.
A dobra wszak jest więcej. Prawda?

Brak komentarzy: