piątek, 23 października 2015

Kocia rodzinka.

Anatolij Gołowkow, ur. 27 lipca 1945 roku w Moskwie, pisarz, dramaturg filmowy, bard, poeta, kultowy dziennikarz słynnego "Ogońka" Witalija Korotycza w czasach pierestrojki, we wczesnej młodości "zarażony" muzyką, trębacz, grał w różnych orkiestrach, laureat nagród organizacji zrzeszających twórców. Od połowy lat 90-ych równolegle do działalności literackiej poświęcił się kinematografii jako współpracownik reżyserów, autor scenariuszy. Anatolij bywał w Polsce na zaproszenie "Polityki". Poznałem go w Warszawie. Rozmawialiśmy o muzyce i...Preludium e-moll Chopina. Napisał piękny wiersz poświęcony Ewie Demarczyk. Co zachwyca w postaci tego twórcy? Wielka szerokość horyzontów i dziedzin wypowiedzi (dotyczy to nawet kulinariów), zdolność do wydobywania ze zwykłości, codzienności jakiejś istoty, esencji prawd ponad czasem, ponad śmiertelnością. To nie jest "literatura na trzeźwo", której nie można bez kielicha pojąć, lecz jakiś rodzaj przeżycia, praktyki ducha, który tkwi w prostocie bytu, w falach podmywających Azowskie wybrzeże Krymu, gdzie autor spędza całe miesiące i obserwując koty ze schroniska widzi ten właśnie byt archaiczno-hierarchiczny, który stworzył Rosję i jej kulturę. Najnowsza książka Anatolija wydana została w USA i nosi tytuł: Nie uhodi. Właśnie ją czytam. Tymczasem przedstawię puszyste kocie stworzenia w moim skromnym przekładzie. .Z oryginałami można się zapoznać na Facebook'owej stronie Autora:

https://www.facebook.com/anatoly.golovkov?fref=ts



KOCIA RODZINKA
Krym, Wschód. Usiadł na dachu i czeka. Starsi wiedzą, że jest krewnym Murkisa i nie czepiają się jego. Starszy z niego i prawdziwie nieszczęśliwy kot...Wujku Serafimie, chcecie kaszkę z twarogiem?...Dziekuję, dzieci, sami zjedzcie. A co to tak tam bulgocze pod pokrywką?...Sardelka dla cioci Miki...Zjawia się pułkownik z nastroszoną sierścią: Przecież opowiadałeś, Serafimie, że służysz na latarni w Bałakławie, po co przylazłeś?...Nie ta kondycja już, Iwanycz, bolą plecy, łapy trzęsą się...No dobrze, zostań, elektrykiem będziesz...To nie dla niego, przywykł do poddaszy. Ale prosi, aby wziąć z sobą Rodiona. Gdzie narwać trawę, gdzie miejsce w kolejce zająć, nocnik wynieść?...Syna? On nawet nie jest od twojej siostry, ona mnie rzuciła!Jaki z ciebie do cholery szwagier?!.. Zawołaj chłopaka, proszę! Koty doprowadziły Rodię do łez!!!Tato, nie chcę do tego dziada!Niech spada do domu spokojnej starości!!...Tak się darli, że w domu naprzeciwko zapaliły się światła. Lecz później, ulitowawszy się nad sobą koty przepiły i do rana wspominały młodość, armię, najlepsze dziewczyny życia. A także, jakże liczną, szaro-buro-zieloną rodzinę, na której tak trudno dzisiaj polegać...

Brak komentarzy: