Anatolij Gołowkow, ur. 27 lipca 1945 roku w Moskwie,
pisarz, dramaturg filmowy, bard, poeta, kultowy dziennikarz słynnego
"Ogońka" Witalija Korotycza w czasach pierestrojki, we wczesnej
młodości "zarażony" muzyką, trębacz, grał w różnych orkiestrach, laureat
nagród organizacji zrzeszających twórców. Od połowy lat 90-ych
równolegle do działalności literackiej poświęcił się kinematografii jako
współpracownik reżyserów, autor scenariuszy. Anatolij bywał w Polsce na
zaproszenie "Polityki". Poznałem go w Warszawie. Rozmawialiśmy o muzyce
i...Preludium e-moll Chopina. Napisał piękny wiersz poświęcony Ewie
Demarczyk. Co zachwyca w postaci tego twórcy? Wielka szerokość
horyzontów i dziedzin wypowiedzi (dotyczy to nawet kulinariów), zdolność
do wydobywania ze zwykłości, codzienności jakiejś istoty, esencji prawd
ponad czasem, ponad śmiertelnością. To nie jest "literatura na
trzeźwo", której nie można bez kielicha pojąć, lecz jakiś rodzaj
przeżycia, praktyki ducha, który tkwi w prostocie bytu, w falach
podmywających Azowskie wybrzeże Krymu, gdzie autor spędza całe miesiące i
obserwując koty ze schroniska widzi ten właśnie byt
archaiczno-hierarchiczny, który stworzył Rosję i jej kulturę. Najnowsza
książka Anatolija wydana została w USA i nosi tytuł: Nie uhodi.
Właśnie ją czytam. Tymczasem przedstawię puszyste kocie stworzenia w
moim skromnym przekładzie. .Z oryginałami można
się zapoznać na Facebook'owej stronie Autora:
https://www.facebook.com/anatoly.golovkov?fref=ts
KOTEM BYĆ...
Krym, Wschód. Okazuje się, że jeżeli jesteś
kotem i wyganiają cię, uroda nie gra żadnej roli. Ani puszystość,
ani wąsy, ani nawet ogon. Choćbyś był Bradem Pittem, wezmą
ciebie za kołnierz i wywalą na schody. Dlatego, każde każde kocie
wyznanie zaczyna się od słów: "Za co?" No tak, trochę
poszarpało się nowy fotel, trzeba przecież dbać o
pazurki...Pomyliłem kuwetę z pościelą gospodarzy - po prostu
zapomniałem się, nie wytrzymałem...Trafiła się taka z Ukrainy z
alergią na sierść...Brali na kolana, przytulali,
szalikami-lulikami nazywali, tiu-tiu-tiu...A teraz te pudełka, noce
czarne. Jak przystało na wychowanków domu dziecka, tęsknią za
poprzednim życiem, za swoimi rodzinami. Gotowi są wszystko
zapomnieć, byle ich znowu puszczono do domu!Nawet nie wydałby z
siebie dźwięku, sam sobie czesałby futerko, siadał na sedesie i
wodę spuszczał po sobie...Niestety, nic z tego...Dlatego my ich tu
karmimy, leczymy, robimy co można. Właśnie otoczyły Irę, czas na
śniadanie...
czwartek, 22 października 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz