czwartek, 19 listopada 2009

W stronę końca. O "Dzienikach" Georgija Efrona. Cz.II

Przed oczami powstają obrazy. Obrazy niedoboru tego, co dzisiaj mamy w nadmiarze. Radio, przedmiot luksusu, służy za cały świat. Książka jest prawdziwą wartością i żywym przedmiotem. Książki się czyta, wymienia, sprzedaje, kupuje. O książkach się rozmawia. Dobrze, jeżeli jest z kim. Samotność Mura jest związana z jego przedwczesną dojrzałością. Za nim – doświadczenie pobytu za granicą, we Francji, gdzie uczęszczał dwa lata do katolickiej szkoły. Czytając Dzienniki widzimy, jak obce mu jest na początku życie wspomnieniami, Paryżem, widzi w tym regresywny charakter, mało przydatny dla osobistego rozwoju w nowych warunkach… Ale Mur jest Europejczykiem. Ewakuacja do Tatarstanu oddala go od Europy, której tak wiele, zdaniem Mura, było w Moskwie. Wyjazd to jest wola jego matki. Z początku poddaje decyzję do dyskusji, ale szybko podporządkowuje się, zdając sobie sprawę z tego, że w wieku 16 lat, bez skończonej szkoły nie ma szans na utrzymanie się. W Dziennikach pojawia się postać Mariny Cwietajewej. Na temat sposobu jej przedstawienia, przetoczyła się w Rosji dyskusja. Zarzucano, że syn nie rozumie matki. Ja jednak nie odniosłem takiego wrażenia. Dzisiaj wszyscy są mądrzy. Dzisiaj, to znaczy w czasach, kiedy wiemy, że Marina Cwietajewa była jedną z najgenialniejszych kobiet w historii światowej poezji a Josif Brodski powiedział o niej, że jest największym filozofem wśród poetów. Właśnie to jest ciekawe. Jak wielkość przebywa nie w naszej wyobraźni a w uniżeniu codzienności. Jak mało jest tej uduchowionej egzaltacji w matni materialnych problemów. Wspomina często Mur, o „niepraktyczności” mamy. A przecież pomaga jej, jak może. W żaden sposób nie można porównywać Mura do współczesnych, zbuntowanych młodych ludzi. Tak. Mur jest egocentryczny, tak jak bywają egocentryczni ludzie obdarzeni talentem. W takim sensie egocentryczna była również Marina. Ludziom nieprzeciętnym wolno. Postać poetessy w Dziennikach jej syna, jest żywa, z krwi i kości. Co byśmy nie wiedzieli o burzliwości jej uczuć, tu widzimy osobę, która uczestniczy w życiu codziennym, jak każdy człowiek – gotuje, zmywa, ceruje, chodzi z synem (czego on nie znosi) na spacery, dyskutuje z kłótliwymi sublokatorami. U dzisiejszego czytelnika powstaje wrażenie, jak gdyby cały zewnętrzny świat miał na oczach zasłonę, uniemożliwiającą dostrzeżenie niezwykłości Mariny. W tym sensie sprawdzał się rewolucyjny ideał równości, w którym prawdziwa wielkość była poniżona a to, co małe, nikczemne i przeciętne wzniesione na piedestał…

Brak komentarzy: